Strona 1 z 4

Silnik Z20LET Mam już trochę dość bo padł mi drugi.

: 04 gru 2014, 23:16
autor: Piotr Mac
Witam Szanownych Użytkowników Forum i Zosiek.
Pojawiłem się tu nie dlatego, że jestem wielbicielem Zafiry, "Zośki", czy raczej "Zochy" - (bo już jej nie libię), choć w pewnym okresie prawie ją wielbiłem, ale dlatego, że mam z nią prawdziwy problem - i pewnie wy też tak to ocenicie.
Zacznę jednak od początku.
2,5 roku temu przez znajomego, który sprowadził ją ze Szwajcarii kupiłem Zafirę OPC, kolor srebrny, 2003, z przebiegiem 93 tys., z silnikiem Z20LET o standardowej mocy 192 konie.
Jak na takie nie za specjalne auto, zaskoczony byłem jej sprawnością i tym, że błyskawicznie przyśpiesza. Pomijam, że to wynik wyżyłowania silnika, który był przewidziany do mocy 147 koni, ale to, że jadącego 80/h tira wyprzedzam w 2,5s oraz to, że zawija się niesamowicie szybko jak na takie auto - pozytywnie mnie zaskoczyło.
Przyjechałem nim do siebie i na drugi dzień umówiłem się na przegląd do mojego znajomego, który pracuje w serwisie opla i ma równolegle swój warsztat w Babicach. Za wymianę wszystkich filtrów także paliwa, wymianę rozrządu, płynu chłodzącego, oleju na 0w40, sprawdzenie luzów, klocków (nie było potrzeby ich wymieniać) i paru innych dupereli oraz sprawdzenie błędów i zmianę języka na polski (dodam, że trzeba wybrać turecki) zapłaciłem łącznie 1250 zł. Czyli wcale nie dużo.
Auto pracowało bez zarzutu. Wymieniłem jedynie gaz w klimatyzacji i ok. Zasadniczo miało wszystko, co powinno, choć przestrzeni za wiele tam nie ma, ale jak się nie pakuje pięcioosobowej rodziny, to jest ok. Wszystkie szyby elektryczne, łącznie z szyberdachem. Na dodatek mój kolega z tego forum Darek - założył mi światła dzienne i alarm.
Alarm z jakimś niedźwiedziem na pudełku za 600 zł, co by zamykał wszystkie szyby i trzymał silnik pracujący przez minutę, no i dał się odpalać zdalnie (przydatne zimą). Światła dzienne LED okrągłe - wycinaliśmy z Darkiem otwory w zderzaku, po pięć z każdej strony.
Darek ma tego zdjęcia i być może chwalił się na forum. Jest elektronikiem, a jego ojciec ma warsztat w Ursusie. Ja także jestem elektronikiem-konstruktorem i zajmuję się projektowaniem elektroniki.
Powracając do Zafiry, to przez pierwsze 1,5 roku wszystko było super. Owszem dostała w rurę, bo ja jeżdżę dość dynamicznie i dość szybko, stąd mój nik - Butownik, to od butowania. Jechałem (przez krótki odcinek) na A2 235/h i jestem przekonany, że zamknąłbym licznik, ale odpuściłem, choć kto wie, bo mogłaby mi w pewnym momencie odciąć paliwo, ale szybciej jej już nie testowałem, choć parę razy ciągnąłem przekraczając 200/h, a zwykle na drogach szybkiego ruchu zależnie od warunków jakieś 140 - 170/h.
No i po tym 1,5 roku pojawiło mi się wypadanie zapłonu na 3-cim cylindrze.
Zaczęło się bardzo delikatnie, bo tak jakby na 50 km jeden raz nie zapalił na cylindrze 3 i tylko przy przyśpieszaniu. W żadnym innym przypadku, czyli przy spokojnej równomiernej pracy lub przy przegazowaniu na postoju tego nie miał.
Jednak objaw ten narastał i to szczególnie przy mocniejszym przyśpieszaniu. Jeździłem tak, aż stało się to uciążliwe. Podjechałem do chłopaków, którzy robili mi pierwszy przegląd.
Komputer wykazał wypadanie zapłonu na cylindrach, a na kolejnej linijce wypadanie zapłonu na 3-cim cylindrze. Po zdjęciu listwy zapłonowej i 3-ciej świecy okazało się, że na ceramice świecy i tak samo na gumie osłaniającej świecę, jest wypalona ścieżka, co świadczyło o tym, że iskra ucieka do dolnej części świecy, czyli tej wkręconej do silnika (do masy). Stała przede mną decyzja - wymienić listwę, bo oczywiście tych gumek oddzielnie się nie kupi i świece, które i tak należało już wymienić. Jednak listwy zapłonowej nie kupiłem, a tylko oczyściłem wnętrze gumy, i pokryłem preparatem izolującym, który szybko schnie jak żywica, ale jest dość elastyczny. Oczyścić i najlepiej zaizolować trzeba było, bo jak wiadomo zwęglenie nawet najmniejsze powoduje przepływ dla prądu, bo po prostu przewodzi nawet przy napięciach dużo mniejszych (elektrycy to wiedzą). A preparat miałem przypadkiem w bagażniku, bo jak pisałem zajmuję się elektroniką. Oczywiście chłopcy z warsztatu byli zdziwieni, ale w ten sposób zaoszczędziłem na zakupie listwy zapłonowej, która kosztuje 450 zł. Założyli mi nowe świece i pojechałem na test. Okazało się, że jest po problemie. Dodam, że problem pojawił się przy 140 tys. km. Jeździłem jeszcze tak do 160 tys., czyli prawie do chwili obecnej. Jednak od jakiś 150 tys. Nieznacznie więcej musiałem dolewać oleju. Choć ten silnik zawsze bierze nieco, bo turbina jest smarowana olejem, co producent określa chyba na 0,4 na 1000 km, co łącznie z paliwem nie jest tanio, bo wychodzi u mnie za 1000 km jakieś 660 zł. Dodam, że na prawej stopie mam ciężki but. Jeszcze dojdzie od moich z warsztatu 30 zł za litr 0W40, bo na stacji benzynowej kosztuje między 40, a 50 zł. To jest razem 690 zł. Nieźle, bo to 69 zł na 100 km. Choć jak poluzuję z tym butem, to i taj jest w granicach 59 zł. Liczyłem to jak było znacznie powyżej 5 zł za litr, ale ostatnio tankowałem po 4,67 zł za litr na Bemowie i kto wie może jeszcze będzie taniej?
W końcu wymieniłem listwę zapłonową, ale to już nic zbytnio nie zmieniło.
Po kilku tygodniach pojawiłem się ponownie u Darka w warsztacie jego ojca i w końcu jego ojciec mówi, że pewnie silnik się kończy, a było na liczniku już więcej, bo 167 tys. km.
By to sprawdzić zdjął jakiś grubszy przewód na plastikowej osłonie wałków rozrządu, jakaś odma. No i powiedział - zobacz tu wydostaje się dym, czyli olej trafia do komory spalania lub nawet do kilku i trzeba robić silnik, bo pewnie pierścień lub pierścienie puściły lub także od prowadnic zaworów olej się przelewa. No i mi szczęka opadła. Powiedziałem tylko, że robimy, ale ja mam jeszcze kilka dni ważnej roboty i muszę jeździć więc jeździłem nie przekraczając 3 tys. obrotów, bo powyżej 3,5 tys., turbina zaczynała tak dymić i pewnie też sam silnik, że za mną była wielka chmura dymu. I owszem, przez tych kilka dni dolewałem 1 litr dziennie, a robiłem ze 120 kilometrów. Darka poprosiłem o poszukanie dobrego silnika w dobrej cenie. Owszem znalazł sam słup silnika za 3 200,- w chodzącym aucie.
Byłem z nim i chcieliśmy go nieco sprawdzić, ale facet nie pozwolił twierdząc, że to dobry silnik, bo auto to kabriolet z Anglii i ma gwarantowany przebieg 56 tys. mil, więc jest dobry.
Owszem dymić nie dymił, pracował normalnie, ale nie można było nim wyjechać, a ten się uparł, że kompresji też nie pozwoli sprawdzić. Już chciałem zrezygnować, bo mnie zdenerwował, ale w końcu go wziąłem i to był błąd. Dostałem tylko gwarancję na uruchomienie z wpisaną ceną zakupu.
Na tym starym silniku mając drugu w bagażniku dojechałem z Falenicy do Darka w Ursusie. Ledwo dojechałem, bo się zaczęło dziać coś takiego, że jak się nagrzał, to zaczął przygasać, a ja miałem przed sobą wjazd na ślimak Trasy Łazienkowskiej zjeżdżając z Wału Miedzeszyńskiego. Pod mostem wolałem się zatrzymać i go wyłączyć. Zjechałem na chodnik i tak zrobiłem. Przestałem pół godziny i odpalam. W ten sposób wjechał na most i nie miałem ryzyka, że stanę na ślimaku. Już w miarę spokojnie około 70-80/h dojechałem do warsztatu. Po dwóch dniach odebrałem auto po wymianie silnika.
Po przejechaniu jakiś 500 km, wróciłem do większej dynamiki jazdy i znowu pojawiło się wypadanie zapłonu, tym razem nie na 3-cim cylindrze jak poprzednio, ale na drugim. Myślę sobie - co za g... znowu to samo? Żałuję, że nie sprawdzili mi kompresji, ale wszyscy tak jak ja zachłysnęli się tym, że jest dobry. Znowu zaczęliśmy oglądać gumy od listwy zapłonowej, potem wtryski, bo zamieniliśmy od Darka. Dodam, że on ma taką samą Zochę OPC. Teraz już mówię na nią Zocha. Zamiana nie dała żadnego rezultatu. Sprawdzaliśmy każdy z wtrysków. Oczyściliśmy nawet złącza od wtryskiwaczy i to samo. Nic nie wymyśliliśmy, ale jeżdźę nią dalej. No i dwa dni temu kolejny silnik dokonał żywota, bo w pewnym momencie przestał pracować jeden z cylindrów. I już na stałe zaczął się świecić błąd silnika. Wyłączanie i odpalanie ponowne nic już nie dawało. Błąd się palił na stałe, a auto pracowało w trybie awaryjnym na 3 cylindrach. Przyjechałem ponownie do Darka, czyli do warsztatu jego ojca w Ursusie. Wykręciliśmy świece. I jak się okazało świeca na 2-gim cylindrze była bardzo okopcona na czarno. Wcześniejszy odczyt błędów mówił o utracie zapłonu na 2-gim cylindrze, a pierwsze błędy, bo było ich ze 20 wierszy mówiły też o spalaniu stukowym. Darek powiedział - zmierzymy kompresję i jak się okazało na 4-tym było 12,5 na 3-cim 12,5 na 2-gim 2,0 na 1 było 12,5. Nie pamiętam tylko, czy to w barach, czy w innych jednostkach. Nie pytałem. Stwierdził, że wygląda na to, że 2-gi cylinder jest padnięty. Zalał go olejem (to się podobno nazywa "próba olejowa". No i nic wzrosło na 4.
Niestety auto zostało w warsztacie. Uszkodzony silnik. Się zobaczy jak się rozłoży powiedział, bo kolejnego silnika chyba nie kupujesz? Stwierdziłem, że nie kupuję, robimy pewnie ten, tylko z jakiej racji padł. I dlaczego ja go kupiłem, skoro sprzedający nie dawał go sprawdzić na kompresję? Jednak wiarę w słowa większości ludzi można sobie wsadzić do śmieci. Zawsze jeżdżę na tej samej benzynie, nieraz lałem 98, nieraz 95, na normalnych stacjach, a po przetestowaniu wtrysków ojciec Darka powiedział, że są dobre. Nie wiem jak się sprawdza wtryski, ale pewnie są jakieś metody. W tej sytuacji wynika, że ten silnik miał jakieś wypalenie tłoka już wcześniej. Sprzedawca oczywiście się wypina, choć ja nie używałem żadnych argumentów bardziej przekonywujących, bo jakby nie było, to trochę świńskie argumenty, czyli mam gwarancję uruchomieniową, mam cenę wpisaną, mam nazwę firmy, kupowałem z kimś, nie mam paragonu, ani faktury, a chyba powinienem otrzymać. I tu jest problem, bo musiałbym człowiekowi narobić problemów, a to trochę jak świństwo. Nie żądam oczywiście zwrotu, tylko, by obniżył mi cenę. Choćby o 800 lub 600 zł, co jedynie pokryło by mi jakąś 1/3 lub trochę więcej z naprawy. Proszę tu o radę - jak byście postąpili.
No i doszliśmy do tego, że mam 2 silniki. Oba uszkodzone. Jednak decyzja zależy od tego, co im jest. I tak w tym ostatnim, co przejechał ze 2000 km., jest tak, że po otwarciu głowica jest w stanie dobrym i jest szczelna. Robi się to tak, że wlewa się naftę i sprawdza, czy przecieka. Resztę sprawdzenia, poprawek i szlif zrobią fachowcy na ul. Parowcowej.
Z kolei trzeba otworzyć dół i wymienić główkę tłoka oraz wszystkie pierścienie na MAHLE. Jak panewki nie będą wytarte, to ich nie wymieniam, bo te oryginalne ponoć wytrzymują długo. Być może trzeba będzie wymienić ramię tłoka. Co więcej? Chyba już nic lub może o czymś zapomniałem?
Z kolei po zdjęciu głowicy z pierwszego silnika okazało się, że głowica ma niedomykające się zawory na każdym z cylindrów, a przed zdjęciem Darek zrobił metodą na koło zamachowe i korbę próbę ciśnienia, ale przyrząd pokazał wszędzie ciśnienie 2-3 chyba bary. Bez sensu było robienie próby olejowej, a jak rozebrali, to po zalaniu naftą prawie każdy z zaworów przeciekał. Więc w tym silniku trzeba robić znacznie więcej i jego naprawę odłożyłem na później. Tyle, że jak będę go robił, to wymienię tłoki na kute, dam wzmocnione ramiona, lepsze panewki, takie same pierścienie MAHLE i zawory oraz te wszystkie elementy od zaworów. Korbowód kuty, a jak nie, to zostanie ten, bo jest ponoć wytrzymały. No i oczywiście jak nic w tym aucie konieczny jest 6 bieg, to by się zmniejszyły obroty i zużycie paliwa przy większych prędkościach, bo sądzę, ze powyżej 90, to na 6-tce można by już jechać i jechać. Jednak obawiam się, że do tego auta nie ma 6-cio biegowej skrzyni, a szkoda. To jest duża wada tego auta.
Boję się o jedno i tu potrzebuję zdroworozsądkowej i fachowej rady - co zrobić, by znowu coś mi się nie schrzaniło. Szczególnie boję się ponownego wypalenia tłoka, choć wszyscy wokół mi mówią, że to oczywiście nie moja wina i on musiał już to wypalenie mieć, a u mnie się tylko pogorszyło, to jednak się obawiam. Pomimo, że poprzedni silnik na tej samej listwie zapłonowej i wtryskowej miał inne uszkodzenia. Dlatego doradźcie ja uniknąć tych uszkodzeń. Dodatkowo mam pytanie, czy wszystkie silniki Z20LET mają takie wady i czy to prawda, że padają zwykle przy 170 - 180 tys. km.? Ktoś mi mówił, że mają one słabe chłodzenie, w tym szczególnie słabe chłodzenie środkowych cylindrów. No dobrze, ale ja przecież nie będę dłubał dodatkowych kanałów układu chłodzenia, bo to byłby absurd. Najwyżej sprzedam to dziadostwo i kupię coś wytrzymalszego.
Pozdrawiam i dajcie mi jakieś rady, bardzo proszę. Sam mogę także wiele na jej temat podpowiedzieć, ale na silnikach i częściach do nich się nie znam, choć mam pojęcie jak pracują, ale to wszystko. No i chyba zaczyna mi gwizdać turbina, bo i na nią chyba przyszedł czas, tylko czy regenerować, czy kupić używaną, bo nowa to chyba odpada?
Jeszcze raz pozdrawiam. Piotr.

: 05 gru 2014, 09:47
autor: lech31
Cześć Zenek. Przeczytałem Twój post dot. problemu z silnikiem. Sam wiesz, że popełniłeś sporo błędów, szkoda, że za nie musiałeś słono płacić. Silniki po podniesieniu mocy stają się droższe w użytkowaniu i bardziej narażone na awarie. Z drugiej strony nie po to się kupuje OPC by poruszać się spacerowo. Kupno silnika tj. słupka bez dokładnego sprawdzenia jak się przekonałeś to było duże ryzyko. Nie komentuję faktu, iż kupiłeś bez dokumentu zakupu. Co się stało to już nie wróci. Moja rada na teraz to dobrze zdiagnozować stan obydwu silników i zrobić remont. Ja bym nie wchodził w jakieś extra części tylko odpowiadające fabrycznym. Pozdrawiam i głowa do góry. Życzę Ci jeszcze zadowolenia z Twojej Zochy. :driver:

: 05 gru 2014, 12:47
autor: Piotr Mac
Cześć.
Zbyt dużo wiary i istotnie nie należy kupować bez sprawdzania. Pewnie wielu rzeczy nie cofniemy, a robić mu problemy za 600, czy 800 zł, to też świństwo. On teoretycznie też mógł nie wiedzieć i nie sprawdzać ciśnienia. Choć sądzę, że oni też to robią. Ostatecznie wykręcić świece i wsadzić manometr, który można wsadzić do kieszeni roboczych spodni, to niewielki problem. Zrobić próbę olejową, też żaden problem, ale cóż leję na to i pocieszam się tym, że pozostałe cylindry od strony tłoków są czyste, a głowica w całości jest szczelna i czysta. Owszem głowica wymaga sprawdzenia i jakiś poprawek oraz drobnego splanowania, ale to jest jasne. Z kolei tłok już mam, pierścienie na wszystkie tłoki MAHLE, też mam. Tłok kosztował mnie 200 zł, pierścienie w hurcie 320 zł, więc przyjmując, że poprawki w głowicy (cena dla mnie) wyniosą 200-250 zł, to mamy maksymalnie 770 zł. Dojdą uszczelki. No chyba, że panewki trzeba będzie wymieniać jak będą wytarte, ale wszyscy mi mówią, że jak nie będą wytarte, czyli nie będzie widać koloru czerwonego (chyba miedzi, czy podobnego stopu), to zostawić je, bo ponoć oryginalne długo wytrzymują. Co by nie było, to koszt nie powinien przekraczać 900 zł. Dojdzie za robotę (po znajomości) jakieś 500 lub 600 zł, czyli całość nie przekroczy 1500 zł i to tyle. Sądzę, że to i tak przyzwoicie.
A drugi silnik zacznę robić pod koniec stycznia, ale już na najlepszych częściach lub standardowych, by go sprzedać. To zależy od tego z jakim silnikiem sprowadzę kolejną Zafirę, bo może sprowadzę z 240 konnym silnikiem i ten silnik przerobię na te mocniejsze części. Byle ta nowsza Zocha nie była srebrna, ani niebieska, czy zielona. Bo najbardziej podoba mi się ta ciemno-grafitowa.

Edit
Jedno wiem, że te silniki mają to do siebie, że jakiekolwiek zaczynające się przerwy w zapłonie na którymś cylindrze, powtarzające się rzadko, potem nieco częściej, a na koniec drgania i nierówność pracy, choć komputer tego nie wykazuje, bo wykaże dopiero wypadanie zapłonu jak mocniej ruszymy butem, to wszystko świadczy, że silnik się kończy i przynajmniej na jednym cylindrze ma problem. Z reguły na tym, na którym pojawi się wypadanie zapłonu. Dlatego jak kupujecie auto z tym, ale nawet z innym silnikiem, to przejedźcie się nim i przybutujcie porządnie. Ja jak ją kupowałem, to wielokrotnie przyśpieszyłem na 3-cim biegu z 50/h do 140/h, wtedy ona przy przekroczeniu 140/h osiąga obroty na poziomie 6,5 tys. i zaczyna odcinać paliwo. I tak należy zrobić parę razy. Oczywiście na innych biegach też trzeba pojeździć. Trzeba zobaczyć jak turbina pracuje. W wersji OPC jak dochodzi do 3,5 tys. obrotów turbina daje kopa, najbardziej przy 4-4,5 tys. obrotów. Nie wychwycicie nierównomierności pracy silnika przegazowując go na postoju. Silnik musi być obciążony. No chyba, że jest on już prawie padnięty, wtedy drobne nierównomierności pracy pojawiają się już na postoju i wolnych obrotach. W tym modelu obroty te są na poziomie 750/min. Spalanie jest wtedy - przy dobrym silniku, na poziomie 0,8-0,9L/h. No i sprawdźcie sprawność układu hamulcowego. Dobre opony też się przydadzą i trzeba je dobrze wyważyć, a ponieważ w wersji OPC ma niższy prześwit, to uważajcie z krawężnikami i gurami śniegu jak parkujecie. Ja już sobie zdjąłem zderzak ze dwa razy, a jest on bardzo słabo mocowany, więc zrobiłem u siebie trzy stalowe wsporniki z blachy i zamocowałem od spodu po środku i w okolicy lamp przednich. W ten sposób problem jest z głowy. A jak się zdejmie zderzak, na krawężniku, czy cofając na górce śniegu, bo zimą się to zdarza przy parkowaniu, to niszczy się tak zwany ślizgacz, czy boczna listwa mocowania zderzaka. Ja u siebie jak robiłem wzmocnienia zderzaka od spodu, to te listwy wymieniłem na nowe i mam spokój. Jeśli chodzi o testy - jak pisałem - przy zakupie, to nie róbcie ich na oponach zimowych i na mokrej nawierzchni. Musi być sucho i powinny być dobre opony letnie. Idealne są takie z czterema dużymi wzdłużnymi rowkami, wtedy Zocha trzyma się niesamowicie nawierzchni. Na oponach zimowych tego nie uzyskacie, są zbyt miękkie, lekko pływają, a najgorzej jest na deszczu z zimowymi oponami. Poza tym na zimowych nie da się tak butować i się zużywają szybciej. No i wiadomo, że zimą to trzeba ostrożnie, bo śnieg, a jeszcze gorzej lód. Co z tego, że zimowe. Lód to lód, tu nie ma mocnych. Tak wiem, Zocha ma kontrolę trakcji, ale przy ostrzejszej jeździe przyda się płetwa tylna nad zderzakiem lub trochę obciążenia w bagażniku. Mam wrażenie, że większość samochodów, gdy ma z tyłu trochę ciężaru, to lepiej przyśpiesza do większych prędkości. Wiele przeróbek drobnych i przydatnych też w niej zrobiliśmy z Darkiem i mogę coś doradzić. Ja przykładowo LED-y mam wszędzie, no poza mijania i długimi, bo to duży koszt. Ksenonów też nie mam, ale założyłem bardzo białe mocne żarówki i ustawiłem na przyrządzie, przy czym prawy reflektor mam o 1 cm wyżej niż lewy, który jest na właściwym poziomie. To dlatego, że w nocy dobrze jest widzieć lepiej prawe pobocze na zwykłych drogach, bo ktoś idzie poboczem, czy zwierze się pałęta. Zresztą piesi, to odrębny problem, nie mówiąc już o rowerzystach i motorowerzystach, bo najczęściej nie znają przepisów, a wciskają się, gdzie tylko można. To tyle, może trochę za dużo.
Pozdrawiam, Piotr.


Posty pisane w krótkich odstępach czasu - scalamy
Staraj się pisać krótsze posty. "Krótko, zwięźle i na temat". ;)
>>Rybka<<

: 05 gru 2014, 17:24
autor: ukasz
Piotr Mac pisze:Jedno wiem, że te silniki mają to do siebie, że jakiekolwiek zaczynające się przerwy w zapłonie na którymś cylindrze, powtarzające się rzadko, potem nieco częściej, a na koniec drgania i nierówność pracy, choć komputer tego nie wykazuje, bo wykaże dopiero wypadanie zapłonu jak mocniej ruszymy butem, to wszystko świadczy, że silnik się kończy i przynajmniej na jednym cylindrze ma problem.
Niekoniecznie.
U mnie silnik szarpał przy przyspieszaniu, wywaliło wypadanie zapłonu na 3 cylindrze. Wymieniłem świece, cewkę i niby już nie szarpie przy przyspieszaniu, błędu też nie wywala, ale nadal na wolnych obroty skaczą jakby zapłon wypadał.
Zmierzyliśmy kompresję - nie jest źle (wyniki są ok, wielkich różnic na cylindrach nie ma), oleju bierze tyle co nic (może z 200ml/1000km przy ostrzejszej jeździe). Nadal bujam się z problemem, bo nikt nie potrafi ustalić co się dzieje.
Niby sterownik może być uszkodzony od wysokiej temperatury, ale podobno dotyczy to tych modeli, które sterownik mają przy silniku. U mnie jest on daleko od silnika przy lewym nadkolu (obok wlewu płynu do spryskiwaczy), więc temperatura go uszkodzić nie mogła, a trochę kosztuje sprawdzenie go i regeneracja, więc się wstrzymałem.
Niby winna może być brudna przepustnica, ale wydaje mi się, że przy brudnej przepustnicy to auto by przygasało przy zmianie biegów/schodzeniu z obrotów, a tutaj po prostu co kilka-kilkanaście sekund następuje chwilowy spadek obrotów podczas pracy na biegu jałowym.
Niby uszkodzony może być czujnik położenia wału, ale wtedy auto powinno gasnąć/przygasać po nagrzaniu silnika. Tymczasem u mnie skoki obrotów występują na zimnym oraz na rozgrzanym silniku.
Niby uszkodzone mogą być wtryski lub pompa paliwa za małe ciśnienie daje, ale pompę zmieniałem na nową, a wtrysków nikt nie potrafi mi sprawdzić.
I tak to właśnie wygląda. ;)

: 05 gru 2014, 18:38
autor: pysio30
Ja od lipca walcze z falujacymi obrotami na biegu jalowym. Pol auta juz wymienilem . Koszta jak do tej chwili to 50 % wartosci auta. Na koncu szesnasty mechanik z aso opel po rozl9zeniu rak powiedzial szeptem zebym wiecej nigdy nie kupowal takiego g..... jakim jest opel. Opel to syf. Sami mechanicy nie moga dojsc co i jak ehhh szkoda gadac.

: 05 gru 2014, 21:35
autor: Wojti
Opel to nie syf !Twierdzą tak pseudo fachowcy co się super znają na wszystkim :mrgreen: .Wszystko się zużywa i psuje nawet najlepsze auta problem tkwi w znalezieniu dobrego fachowca :lol: Tego Wam życzę powodzenia

: 05 gru 2014, 21:39
autor: MichalB5
Widocznie trafiasz na takich mechaników :P sprawdz szczelność dolotu.

: 05 gru 2014, 22:34
autor: krzysiekłódź
witam wypalanie tłoków to sporo z20let tak ma, po przebiegu ok20000km i tłok wypalony między pierścieniami. przy zwiększaniu mocy lepiej założyć tłoki kute np Woessner kpl za 2500pln , co do panewek dobre też są klobenschmidt panewki montowane w mercedesach cena za kpl ok 200pln wszystkich mam namiary hurtowni w której kupowałem mają też tłoki mahle cena szuki kpl czyli z pierścieniami to 420pln turbina regeneracja to koszt od 550- 1500 uwaga na gotowe wkłady turbiny mój wytrzymał 30tyś km, moja zafirka też ma już nowe serducho tylko ja naprawiałem a nie kupowałem silnik bo to się nie opłaca w opc. jak się zrobi remont to się wie co ma a cena podobna ,pisałem o tym na forum pozdrawiam :ok:

: 06 gru 2014, 17:37
autor: olcik
ukasz jak masz możliwość zrobić to w dobrych pieniądzach i na miejscu to spróbuj wgrać na nowo soft do ecu :>
powinno pomóc

: 06 gru 2014, 22:59
autor: W0l3k
To ja prosiłbym o wymianę 1.8 16v dopłacam 4tysie. Silnikk x18xe1 rok 99 instalacja lpg dream XXI.

Nierozumiem
pysio30 pisze:Ja od lipca walcze z falujacymi obrotami na biegu jalowym. Pol auta juz wymienilem . Koszta jak do tej chwili to 50 % wartosci auta. Na koncu szesnasty mechanik z aso opel po rozl9zeniu rak powiedzial szeptem zebym wiecej nigdy nie kupowal takiego g..... jakim jest opel. Opel to syf. Sami mechanicy nie moga dojsc co i jak ehhh szkoda gadac.
Mech z aso opel tak powiedział?
no to kongraty wole to g>>>> opla jak ?
W znak zapytania wpiszcie modele których macie dosyć.

: 07 gru 2014, 01:17
autor: ukasz
olcik pisze:ukasz jak masz możliwość zrobić to w dobrych pieniądzach i na miejscu to spróbuj wgrać na nowo soft do ecu :>
powinno pomóc
Auto jest po programie na 220KM.

: 08 gru 2014, 20:21
autor: oki
Od razu proponowałem remontowanie 1 starego silnika a nie kupowanie drugiego. Przy remoncie wiadomo co się ma, ale Piotr Mac uparł się na drugi silnik.

Ogólnie ten 2 silnik ma wytopiony aktualnie tłok na drugim cylindrze głowica jest OK wróciła ze sprawdzenia.
Co do pierwszego silnika to po zmierzeniu wyszło że ma UWAGA ciśnienie tylko po ok 2-3 bary.
Wygląda na to że oryginalny silnik jest w gorszym stanie niż ten zakupiony.
Pierścienie nie trzymają, zawory też nie trzymają, prowadnice wyrobione a o uszczelniaczach można zapomnieć bo olej jest też na trzonkach zaworów.
Ogólnie trudno powiedzieć czego jest wina takiego stanu silnika.
Nie można zwalić na skład mieszanki czy zapłon braku pierścieni czy nieszczelności na zaworach a co z wypalonym tłokiem w drugim silniku?
Możliwe ze był już wymęczony wcześniej w astrze a tutaj dokończył swój żywot z powodu wypadania już zapłonu na tym cylindrze.

: 09 gru 2014, 08:15
autor: cns80
Czy to auto ma jakiekolwiek zmiany softu w ECU ?

: 15 gru 2014, 08:16
autor: Piotr Mac
Ponownie witam.
ukasz pisze:Zmierzyliśmy kompresję - nie jest źle (wyniki są ok, wielkich różnic na cylindrach nie ma), oleju bierze tyle co nic (może z 200ml/1000km przy ostrzejszej jeździe). Nadal bujam się z problemem, bo nikt nie potrafi ustalić co się dzieje.
Łukaszu i tu jest mój problem. Budzę się w nocy z krzykiem i powtarzam, że jej nienawidzę.
Ale już na poważnie. Darek rzuca uwagę, że proponował naprawę/remont, no tak, tylko jak rozmawiałem, że ja pracuję i dużo jeżdżę, to wyszło, że lepiej wymienić silnik, bo to 1-1,5 dnia. Stąd wybór. Jest jeszcze inna sprawa, że silnik, który był w aucie sprowadzonym z GB był w Astrze i w zasadzie pracował prawidłowio. Spisałem numer, a facet go wymontował na drugi dzień i odebrałem, ale nie mam pojęcia, czy te silniki obecnie mają numer seryjny? Bo może facet wcisnął mi inny silnik?
Jak coś na temat numerów seryjnych wiecie, to napiszcie.
Oczywiście Darek z ojcem rozebrali mi silnik - byłem przy tym. Jeśli chodzi o blok, to wypalony tłok z boku i kruszące się pierścienie. Czysty ładny tłok Darek załatwił za 250 zł. Dodam, że musi być od tłoka pracująca z nim tuleja od mocowania ramienia, bo z mocowaniem starej może być problem, bo wszystko musi być idealnie dopasowane. Wymieniliśmy pierścienie na Mahle. Tu uwaga zwracamy uwagę na górny srebrny i poniżej czarny one mają oznaczenie TOP (góra). Odwracaliśmy łączenie o 180 stopni.
Ostatni olejowy składa się z trzech (pierścień - sprężynka - pierścień) bez oznaczenia TOP, ale trzeba łączenia rozłożyć po okręgu, co 120 stopni. Nie mogą się pokrywać.
Pozostałe elementy bloku były ok. Panewki piękne, nie wytarte, więc zostały.
Głowica została sprawdzona przez firmę specjalizującą się w tym. Zawory szczelne, głowica szlifowana 0,15 mm. Wstępnie Darek sprawdził szczelność wlewając nieco nafty i nic nie przeciekało, ale wiadomo, że sprawdzenie w firmie specjalistycznej jest konieczne, tak jak szlifowanie.
Następnie Darek z ojcem wszystko złożyli i na drugi dzień rano odpalili. Silnik ruszył, rozgrzał się, ale wystąpił odgłos jakiegoś dziwnego odgłosu. Jakby coś "chlipało" w układzie dolotu powietrza. Kilka godzin zajęło dochodzenie co to jest.
Okazało się, że jeszcze ze starego silnika, który walił olejem wszędzie do góry. W dolnej rurze pod chłodnicą, która idzie do intercoolera było pełno oleju i taki był efekt.
Po usunięciu wszystko wróciło do normy.
Jednak jak cytuję Łukasza.
Mam ten sam problem, który niestety budzi mój strach przed ponownym uszkodzeniem. Oczywiście jeżdżę i docieram go. Przejechałem 1250 km.
Jednak niepokojący objaw jest taki - Co kilka max kilkanaście sekund pojawiają się krótkotrwałe przerwy jakby w pracy jednego cylindra na jednym obrocie, czyli wypadanie zapłonu. Komputer pokładowy tego nie wychwytuje i nie zapisuje błędu. Przy dodaniu gazu do 1200 obr. Jest to samo, ale przy wyższych obrotach jest to trudniej wychwycić. Sądzę, że na wyższych też to występuje, ale już tego nie czuje się.'
Silnik nib chodzi ok. Ma moc, choć na razie nie cisnę.
Podmienialiśmy listwę zapłonową, listwę wtryskową, sprawdzaliśmy czujnik położenia wału i nic. Teraz mamy zamiar zrobić pełną diagnostykę i pomiary.
Zaczynamy podejrzewać komputer. Zobaczymy. Na razie nie wiemy, co to za g...
Pozdrawiam Piotr.

: 16 gru 2014, 18:11
autor: ukasz
Daj znać jak znajdziesz przyczynę.