Zatankowana benzyna do diesel'a 2.2 TDI (gaśnie na zimnym)
: 12 lut 2020, 16:26
Cześć.
Do Opla Zafiry 2.2TDI 2004r. zastał zalany prawie pełny bak benzyny.
Na nasze nieszczęście na tej benzynie zostało przejechane bez problem ok. 2km i normalnie zgaszony samochód pod sklepem. Następnie samochód nie chciał już odpalić i dopiero w tedy kierowca zorientował się co zrobił.
W domu zlaliśmy całą benzynę, wyczyściliśmy wszystkie wężyki i wlaliśmy ropę.
Następnie problem był z odpaleniem ale "na plaka" udało się go odpalić.
Aktualnie pozostał taki problem:
Gdy silnik jest całkowicie zimny (im zimniej na dworze tym gorzej) za pierwszym razem silnik normalnie odpali i za chwilę zgaśnie (gazowanie nic nie daje, i tak zgaśnie). Następnie należy dłuższy czas "rechotać" silnikiem aż w końcu zapali. W tedy gdy się już rozgrzeje i trochę pochodzi to normalnie odpala. Oczywiście do czasu, aż ostygnie.
Podczas jazdy nie ma żadnych objawów, nic nie szarpie, wszystko działa tak jak trzeba.
Więc tak to wygląda, jakby ten układ nie trzymał paliwa gdzieś tam w tych wężykach?
Gdy stoi się przodem samochodu (silnikiem) do góry jest raczej jeszcze gorzej z odpalaniem.
Czy możecie podpowiedzieć co w takiej sytuacji zrobić?
Mechanicy uznali, że problem był gdzieś przy filtrze paliwa, bo jak złączyli na krótko przewody paliwowe omijając puszkę filtra to rzekomo chodził i odpalał prawidłowo. Dlatego też oni wymienili puszkę filtra i sam filtr na nowy. W tedy wszystko pracowało dobrze przez ok. 2 tygodnie, a następnie znów wróciły stare objawy gaśnięcia na zimnym.
Do Opla Zafiry 2.2TDI 2004r. zastał zalany prawie pełny bak benzyny.
Na nasze nieszczęście na tej benzynie zostało przejechane bez problem ok. 2km i normalnie zgaszony samochód pod sklepem. Następnie samochód nie chciał już odpalić i dopiero w tedy kierowca zorientował się co zrobił.
W domu zlaliśmy całą benzynę, wyczyściliśmy wszystkie wężyki i wlaliśmy ropę.
Następnie problem był z odpaleniem ale "na plaka" udało się go odpalić.
Aktualnie pozostał taki problem:
Gdy silnik jest całkowicie zimny (im zimniej na dworze tym gorzej) za pierwszym razem silnik normalnie odpali i za chwilę zgaśnie (gazowanie nic nie daje, i tak zgaśnie). Następnie należy dłuższy czas "rechotać" silnikiem aż w końcu zapali. W tedy gdy się już rozgrzeje i trochę pochodzi to normalnie odpala. Oczywiście do czasu, aż ostygnie.
Podczas jazdy nie ma żadnych objawów, nic nie szarpie, wszystko działa tak jak trzeba.
Więc tak to wygląda, jakby ten układ nie trzymał paliwa gdzieś tam w tych wężykach?
Gdy stoi się przodem samochodu (silnikiem) do góry jest raczej jeszcze gorzej z odpalaniem.
Czy możecie podpowiedzieć co w takiej sytuacji zrobić?
Mechanicy uznali, że problem był gdzieś przy filtrze paliwa, bo jak złączyli na krótko przewody paliwowe omijając puszkę filtra to rzekomo chodził i odpalał prawidłowo. Dlatego też oni wymienili puszkę filtra i sam filtr na nowy. W tedy wszystko pracowało dobrze przez ok. 2 tygodnie, a następnie znów wróciły stare objawy gaśnięcia na zimnym.